10 października 2017

Kaukaz. Na bazarze



 Oferta owocowa
Sasza Matasow, Rosjanin mieszkający od niedawna w Krakowie, uprzedzał, że Kaukaz w połowie września, to Kaukaz „aksamitny”, spływający potokiem owoców: arbuzów, winogron, jabłek, brzoskwiń.  I zrobił mi apetyt na kaukaskie owoce. To prawda. Owoców na Kaukazie było w bród, choć ich do posiłków nie podawano.

Przydrożny stragan
Jadąc w Kraju Stawropolskim z lotniska w Mineralnych Wodach do Piatigorska, mijałam wielohektarowe zadbane sady, osłonięte siatkami przed ptactwem. Często młode, zaledwie kilkuletnie, po pierwszych owocowaniach.  
Autobus wiozący polskich dziennikarzy w ramach press-tour po Północnym Kaukazie stanął przy wiejskim, przydrożnym straganie, gdzie pyszniły się jabłka, gruszki i wielkie arbuzy. Zachęcały wręcz do kupna. Wzdłuż federalnej autostrady, nowoczesnej i doskonale oznakowanej, przycupnęła wioska i gospodynie oferowały zawartość swoich ogrodów, pasiek i warsztatów rzemieślniczych. Obok owoców można było kupić też np. wiklinowe szczotki.

Wiejski sklepik
Kaukaski handel to przede wszystkim tradycyjne bazary i targowiska, kryte lub na otwartej przestrzeni, mniejsze, większe, czasem przydrożne. Nie tylko w centrach miasteczek czy większych wiosek, ale na skrzyżowaniach większych dróg.  

Bazarek w Wiedieno
Jeśli chcę poznać poziom życia ludzi, ich upodobania "zakupowe" i zasobność portfeli, robię rundkę po sklepach, ale nie tych ekskluzywnych, znanych marek zagranicznych i krajowych, lecz tych codziennych, wielobranżowych, w którym przysłowiowe „mydło i powidło”. Na Północnym Kaukazie nie miałam zbyt wiele okazji, ale udało mi się zerknąć tu i ówdzie.

Versace na bazarku  w Wiedieno
Zacznę od Groznego i pierwszej i zasadniczej uwagi – Czeczenia jest biednym krajem. Wg rosyjskich statystyk, produkt regionalny brutto (PRB) był w ub. roku najniższy ze wszystkich 85 podmiotów administracyjnych Rosji. To republika, która dopiero dźwiga się z ruiny, do której doszło w czasie dwóch wojen czeczeńskich i w trakcie obu prób istnienia samodzielnego państwa, które kończyły się chaosem gospodarczym. 
Większość mieszkańców republiki żyje nader skromnie. Chociaż stolica Czeczenii powala na kolana przepychem i rozmachem, to rozwarstwienie społeczne, a tym samym status ekonomiczny mieszkańców republiki - jest dosyć widoczny. 
Ponad to Czeczeni, ze względów religijnych (prowizja bankowa to lichwa, a lichwa to grzech) nie korzystają z reguły z kredytów bankowych i jeśli chcą kupić np. mieszkanie, nb. dosyć tanie w Groznym, to płacą za nie zebraną gotówką, czasami przy pomocy bliższej i dalszej rodziny. Dlatego najważniejszym środkiem płatniczym u Czeczenów jest realny rubel w portfelu, a nie plastikowa karta bankowa.

Bazarek w Wiedieno, stoisko spożywcze
Dosłownie, tuż obok restauracji VOGUE, mieszczącej się w reprezentacyjnej dzielnicy stolicy Czeczenii, przy prospekcie Kadyrowa, był niewielki sklepik, będący na poły skrzyżowaniem polskiego kiosku z osiedlowym, „spożywczakiem” ubogo zaopatrzonym.  Na półkach napoje bezalkoholowe i wody mineralne, trochę chemii domowej i środków higienicznych, nieco słodyczy i podstawowych produktów żywnościowych. Były też typowe, jak w Polsce - dziecięce jednorazowe pieluchy, wyjęte z opakowań i sprzedawane na sztuki. Prasy lokalnej czy federalnej – nie było. Popatrzyłam na te pieluszki i zastanowiłam się nieco smutno: sprzedaje się je na sztuki, bo matek nie stać na całe opakowania, czy też jest to sprzedaż „ratunkowa”, bo trzeba nagle dziecku w czasie spaceru zmienić pieluszkę i sklepik wyszedł naprzeciw potrzebom czeczeńskim mamom? … 

Bazarek w Wiedieno
Jak podkreślali wszyscy nasi rozmówcy - dzieci w Czeczenii są traktowane specjalnie, nie ma tu żadnych domów dziecka, bo każda rodzina ma obowiązek zaopiekowania się osieroconym krewnym i dzieci nie pozostają bez opieki. 
Nie mniej jednak spotkałam się w Groznym z żebrzącymi dziećmi. Chłopiec w wieku ok. 7-8 lat, zwracając się o „diengi” do grupy polskich dziennikarzy, mówił: „Ty masz kogoś, ktoś cię kocha a ja zostałem sam”. To samo robiła około rok starsza dziewczynka, pewnie rodzeństwo, bo po chwili widziałam te dzieci szybko oddalające się pod opieką dorosłej Czeczenki …  
Problem żebractwa nie umknął lokalnym mediom. Zetknęłam się z nim wertując czeczeńską gazetę „MS - Mołodieżnaja Smiena”. W aktualnościach gazety z 2 września, Zielimhan Jachichanow  zastanawiał się, czy wspierać żebrzących, czy też nie wspierać, by nie wzmacniać u nich zdobywania środków do życia w ten, uwłaczający ludzkiej godności sposób.

Targowisko w Groznym
Prawdziwy handel, taki z rozmachem i wschodnimi tradycjami targowania się, kwitnie na bazarach i targowiskach. I o ile na ulicach Groznego mało widać ludzi, w sklepiku pustki, to targowisko kipi żywotnością i tłumem ludzi. Handlują tu przede wszystkim kobiety, mężczyźni albo podpierają ściany szaszłykarni czy innych krytych pakamer, kiosków i straganów, albo siedzą w kucki na krawężnikach i oddają się namiętnym dyskusjom.  W tłumie ludzi i samochodów miejski autobus dokonywał istnej cyrkowej ekwilibrystyki, by dojechać do miejsca przeznaczenia.

Męska moda na bazarku w Wiedieno
Obok targowiska znalazłam księgarnię, niestety, zaopatrzona wyłącznie w podręczniki i lektury szkolne i akademickie, płyt kompaktowych z muzyką etniczną nie było, tak samo jak albumów czy przewodników po Czeczenii.

Replikę zabytkowego kindżału, jak się potem okazało wykonanego w Dagestanie, kupiłam w punkcie Informacji Turystycznej. Dostałam do niego stosowny certyfikat, ale gdy poprosiłam o rachunek, bo przecież „będę ten kindżał przewozić przez granicę” – zaczął się problem. Po prostu - nie ma kas fiskalnych, nie ma tradycji wystawiania rachunków, tu handluje się wschodnim obyczajem.  
Podobnie było w sklepiku z pamiątkami przy prospekcie Putina, nieopodal muzeum. Certyfikaty na zabytkową broń - owszem, są, ale z rachunkami już gorzej.

Grozny jednak dorobił się niedawno pierwszego, prawdziwego „europejskiego” hipermarketu „Lenta” „W pierwszym kwartale 2016 roku ukończony został jeden z głównych  projektów inwestycyjnych: hipermarket "Lenta",  którego koszt budowy wyniósł miliard rubli”, chwali się Abdul  Magomadow, wicepremier i minister gospodarki Czeczenii. Republika  dokonała inwentaryzacji gruntów pod zabudowę i przeznacza je sukcesywnie inwestorom. Budowa hipermarketu została uznana za inwestycję priorytetową. 
Hipermarket Lenta w Groznym

Wygląd „Lenty”, obsługa i zaopatrzenie nie różną się niczym od naszych supermarketów „Tesco” czy „Auchon”, a wiele towarów jest identycznych, jak szczecińskich marketach galerii handlowej „Galaxy” czy „Kaskada”. Z jedyną tylko różnicą, w "Lenta" były modlitewne dywaniki dla muzułmanów a nie było kociego jedzenia, za którym przepadają moje kocury. Kasy fiskalne są, rachunki wydają. 
Oferta handlowa w markecie "Lenta", Grozny

Dla mnie takim najbardziej  klasycznym targowiskiem czeczeńskim, był kryty bazarek w miejscowości, a właściwie dużej wsi -  Wiedieno (w wiedienskim rejonie), który pokazał wachlarz potrzeb mieszkających tam ludzi i zasobność ich portfeli. 
Tamtejszy handel oferował panom przede wszystkim odzież wzorowaną na militarną, panie mogły wybierać w kreacjach do kostek, mniej lub bardziej ozdobnych. Zaopatrzenie w artykuły spożywcze było niezbyt urozmaicone, ale uzupełnione własnymi, domowymi wyrobami lokalnych gospodyń. Można było się potargować i zyskać upusty, wszystko z uśmiechem i wielką życzliwością. Z czego chętnie skorzystałam kupując dorodną kiść winogron … 

Czeczenia (Grozny i Wiedieno), 14-16 września 2017r.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz